wtorek, 11 października 2011

I po wakacjach...

Ostatnio bylam na diecie tajskiej. W wersji mild oczywiscie, bo gdy pare razy spróbowalam czegos ostrzejszego wypalalo mi mordke :)




Ogólnie fanka tej kuchni nie bylam, nie jestem i raczej nie bede. Nie moje smaki. Nie mówie ze mi calkiem nie smakowalo, jadlam przeciez codziennie wiec dalo rade. Dobry byl np. kurczka slodko kwasny, kurczak z nerkowcami, ryby i owoce morza, tofu z warzywami.... i ryz, ciagle w sumie ryz.
Oni jedza go 3 razy dziennie na cieplo i to przewaznie jest zupa a potem ryz i sosy.
Oczywiscie zdazaly tez sie potrawy z nudlami ale w mniejszej ilosci. Powodem dla którego ja nie przepadem za tajszczyzna jest to ze nie lubie w potrawach mleka kokosowego i nie znosze swiezej kolendry. Tam niestety obydwa skladniki uzywane sa czesto, mleko do róznych potraw curry. Ja osobiscie lubie curry i robie czesto ale bez mleka. Kolendra wywoluje u mnie prawie mdlosci a juz razem z mlekiem....
Co po za tym, jedzenie ze straganów dobre, tyle ze przeważnie nie wie sie w ogóle, co to jest. Zapachy z tych straganów czasem porażają. Robale jadalne widzialam, spróbowac nie spróbowalam bo widok smazonego karalucha mnie od razu odrzucil.
Desery maja dziwne, duzo galaretkowatych a takze np.lody z kukurydza, takze gofry wiec nie wiem chyba oni zaliczaja ja jako skladnik slodkich dan. Widzialam jak pani robila i sprzedawala przysmak: ziarna kukurydzy, do do tego maslo, mleko skondensowane i cukier, wymieszac i gotowe.
Owoce pyszne!!!! Codziennie jadlam ananasy, arbuzy i mango ( najlepsze w zyciu, ponizej ), a także takie owoce co zupelnie nie znalam.



I stragan owocowy


Po za tym bylo SUPER. Masaże, plywanie, zwiedzanie, relax.
Cieplo, bujna roslinnosc i sympatyczni ludzie...

Ale wracajac do kuchni, na wyżerkę to chyba wole do Wloch lub Hiszpanii pojechac ;) Niestety...



A tu jeszcze pare fot ( ogólnie malo żarełka robilam- wiecej jadlam )





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz