Trzeba od czegoś zacząć. Mam parę potraw które w międzyczasie zrobiłam ale przyznaje robilam wtórnie, wracałam do ulubionych specjałów i było mało wypróbowywania nowych. Każdego dnia miałam tu cos zamieścić ale brak czasu tudzież ochoty b. mi w tym przeszkadzał. Slabom zorganizowana a po za tym dnie zapełnione a po nocach nie chce mi się siedzieć bo wole poczytać. i tak to.
Obecnie sie, jak co roku, detoxuje i pałaszuje tylko sałatki, nie gotuje.
Maja, juz zapowiadam nie będzie bo będą wojaże.
A wiec pasztet. Lubie pasztety, takie domowe, pieczone. od lat także pojawiają sie u mnie na wielkanocnym stole. Kiedyś robiłam z drobiu, lub drobiowo-warzywne teraz robię vege. Co roku z innego przepisu. Rok temu chyba bardziej mi smakował niż z tego ale ten tez byl niczego sobie.
Przepis wzięty z bloga kulinarnego który b. lubię: http://www.olgasmile.com
Wzięłam 700 g suchej fasolki wiec blach miałam dwie. Wystarczy wiec 300-350 gram, suchej.
I jeszcze coś, ja piekłam ten pasztet i piekłam i wciąż byl rzadki taki, w końcu go wyciągnęłam i jak ostygł to sie zwarł.
Składniki:
* 700 g ugotowanej fasoli mung
* 1 słoik suszonych pomidorów z oliwy
* 700 ml przecieru pomidorowego lub 2 puszki pomidorów z zalewy bez skórki
* 2 kajzerki
* 6 ząbków czosnku
* 2 łyżki suszonej bazylii
* 1 łyżka soli
* 2 cebule
Najpierw mielimy bułki w malakserze. Ja dałam świeże ale ponoć maja byc1-2 dniowe. Bulki przełożyć do jakiejś miski. W tym czasie podsmażyć cebulkę do zrumienia.
Fasolę razem z odlanymi z zalewy pomidorami suszonymi, pomidorami z puszki (lub przecierem pomidorowymi) solą, czosnkiem, i bazylią mielimy drobno w malakserze lub blenderze. Gdy masa jest w miarę gładka i wymieszana dokładamy podsmażoną cebulkę i zmieloną bułę. Całość mieszamy już ręcznie, próbujemy (w miarę potrzeby doprawiamy), przekładamy do natłuszczonej i wysypanej bułką tartą foremki i pieczemy około 60-80 minut w temperaturze 180-200 C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz